18.11.2014

Unlimited power

Płonące liście

Przez puste kartki
gwiezdnych spojrzeń
spróbuję udowodnić sobie,
że to wina cebul
pokrojonych na śniegu.

Potrzebuję ciszy, żeby
krzyczeć.

Obudź mnie, kiedy
wszyscy będą spać.
Pozwól mi ominąć cię,
jak osę utopioną w
szarej kałuży na bruku.

Potrzebuję wielkich słów,
by wyrazić brak.

Dzień potrafi minąć
za oszronioną szybą,
zanim zdążę go
dojrzeć, minąć pomiędzy
dwoma mrugnięciami.

Potrzebuję terminu, by
i tak się spóźnić.

A na razie jeszcze
drżę w jesieni
i uczę się poprawnie
używać czasów 
teraźniejszych.

Nikt nie chce mi
pomóc deptać płonących liści.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz